sobota, 21 grudnia 2013

Bahamy

Wreszcie udało mi sie dojechać na bahamy. Niestety zanim dojechałam musiałam spędzić pół dnia na lotnisku i pol dnia z ciocia Syntiche która pózniej zabrała mnie na lotnisko następnego dnia i udało mi sie wsiąść do samolotu. Jak przyjechałam to Syntiche była u dentysty wiec posiedzialam sobie z jej siostra. Zjedlismy pizzę, złożyliśmy pół choinki aż po 3 godzinach (miała być 1) przyjechała Tyche i jej mama. Wsiadlysmy do bagażnika i pojechaliśmy do salonu fryzjerskiego w raczej kiepskiej dzielnicy. Tam zostałam zaczepiona przez jakiś facetów wiec Tyche kazała mi sie nie odwracać i pójść do salonu. Potem odebrał nas starszy brat Tyche i pojechaliśmy coś zjeść. Jadłam smarzonego conch nie wiem jak to jest po polsku, chyba nie ma tłumaczenia. To jest taki ogromny ślimak którego wyciąga sie z muszli i zjada. Całkiem dobry ale trochę gumowy. Potem odwiedzilysmy przyjaciółkę Stephanie (siostry) a potem jeszcze jej chłopaka którzy przygotowują sie na jankanoo czyli festiwal kostiumów które robią własnoręcznie z kartonu, bibuły i rożnych ozdób. O 23.30 siostra zadecydowała ze jedziemy do baru wiec musieliśmy odebrać mamę z salonu, zawieść ja do samochodu, spowrotem odebrać chłopaka Stephanie i jej koleżankę aż końcu około 12 byliśmy w "fat tuesday". To taki bar przy płazy w którym sprzedają drinki pomieszanie z lodem w specjalnych butelkach. Nie powiem ile zapłaciłam za ta butelkę ani za pinacolade ale będę miała pamiątkę :3  wróciliśmy po 2 w nocy a ja padlam na łóżko bo musiałam wstać o 6 rano tego dnia zeby złapać samolot. Masakra. Dzisiaj chyba jedziemy na plaże! <3



































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz